Św. Maksymilian a różaniec

W dniu 13 października 1917 r. objawiająca się w Fatimie tajemnicza piękna Pani przedstawiła się: „Jestem Matką Boską Różańcową”. I dodała: „Trzeba w dalszym ciągu codziennie odmawiać różaniec”.

Trzy dni później, po ludzku zupełnie niezależnie od tego wydarzenia, w Rzymie św. Maksymilian założył Rycerstwo Niepokalanej. Głównym sposobem duchowej walki rycerzy jest modlitwa, w tym niewątpliwie różańcowa.

Jak św. Maksymilian cenił tę modlitwę i jak często ją odmawiał? Wspomina to naoczny świadek życia Świętego – o. Mieczysław M. Mirochna, który przez sześć lat (1930 – 1936) przebywał u jego boku w Japonii.


WSPOMNIENIE O BŁ. MAKSYMILIANIE MARII KOLBEM (5)

Błogosławiony i różaniec

Miesiąc październik w Kościele katolickim jest miesiącem różańcowym. Okoliczność ta przynagla mnie do napisania wspomnienia na temat różańca w życiu bł. Maksymiliana. Błogosławiony i różaniec – to nierozerwalny związek. Zamiłowanie do różańca było specyficzną cechą o. Maksymiliana. Można powiedzieć, że sekretem sukcesów w jego życiu był różaniec; że różaniec stał się jakby częścią jego samego.

Ostatnio pojawiają się nowe obrazy i figurki Błogosławionego, ale jak nie widać tam różańca, to odnoszę smutne wrażenie, że czegoś ważnego tu brakuje. Gdy w mojej wyobraźni wspominam Błogosławionego, to jest to postać Ojca zawsze trzymającego różaniec.

Czy Błogosławiony na temat różańca prowadził długie rozmowy albo drukował specjalne artykuły, nie pamiętam, ale jego święte życie i wspaniała działalność świadczą o nadzwyczajnej mocy świętego różańca.

W moich oczach pojawia się postać Ojca, który przesuwając palcami różaniec krąży po pokoju czy też po klasztorze albo też wędruje ulicą. Pod kapturem habitu miał przypięty różaniec. Gdy był sam, gdy rozmawiał z ludźmi, gdy coś pisał itp., jedną lub obydwoma dłońmi dotykał różańca.

Odniosłem wrażenie, jakby przez różaniec Matka Boża była blisko niego, a on rozmawiał z Nią przyjaźnie. Błogosławiony cenił różaniec ponad inne rzeczy, tak kochał tę modlitwę, że wydawało się, iż jest ona dla niego skarbem nieporównywalnym ze wszystkimi skarbami świata. Modlitwa ta stawała się dla Błogosławionego wielką radością, nowym „światłem”, mocą, źródłem wsparcia w życiu.

Gdy dostarczono mu jakiś radosny list albo otrzymał wielką łaskę, to w tym miejscu wraz z człowiekiem, który przy nim był, klęcząc odmawiał dziękczynny dziesiątek różańca. A szczególnie gdy przychodził smutny list lub jakieś zmartwienie, to wtedy także klękał i dla otrzymania pomocy ofiarowywał dziesiątek.

Gdy go pytałem: „Ile różańców Ojciec odmówił w ciągu dnia?”, odpowiadał: „Kilka, kilka”. Gdy nas uczył, w jaki sposób prosić Matkę Bożą o pomoc, mówił, żeby z proszącym sercem patrzeć na Jej obraz lub figurkę, zanosić prośbę wymawiając w skupieniu imię Matki Bożej lub jeden raz odmówić „Zdrowaś Mario…”. Biorąc pod uwagę ważność problemu uczył nas, żeby jeden dziesiątek różańca, a w bardzo trudnych sprawach cały różaniec, odmawiać. Bardzo też zwracał uwagę na to, aby bracia codziennie odmawiali różaniec. Mówił, żeby pomimo niespodziewanych zajęć, milczenia, korekty tłumaczeń, obowiązkowego odmawiania brewiarza, zmówili koniecznie dziesiątek różańca. Pouczał, że bez względu na to jak bardzo jest się zajętym, jak bardzo zmęczonym, żeby bez odmówienia różańca nie kłaść się do łóżka. Bratu, który z powodu ciężkiej choroby nie mógł się modlić na różańcu, polecał trzymać go w ręku albo pod zagłówkiem, byle tylko miał go blisko siebie.

Wspomnienia o wielu różańcach odmówionych z Błogosławionym lub z jego polecenia obecnie również powracają do mnie jak żywe. Kiedy po raz pierwszy wszedłem do jego pokoju, gdy wyraziłem pragnienie, że chcę z nim jechać do Japonii, on wraz ze mną uklęknął przed figurką Matki Bożej i odmówiliśmy dziesiątek różańca. Także gdy było trudno o uzyskanie pozwolenia prowincjała na wyjazd do Japonii, to radził mi, abym w tym czasie, w tej intencji często odmawiał różaniec. Kiedy nie przychodziło pozwolenie od prowincjała, Ojciec znając tego przyczynę, gdy szedł bezpośrednio do prowincjała, polecił nam, aby w pociągu ofiarować w tej sprawie umartwienie wzroku i słów oraz kontynuować modlitwę różańcową.

Gdy wyruszaliśmy do Japonii, gdy pociąg zaczął ruszać, to wspólnie we trzech odmówiliśmy różaniec. Kiedy wjechaliśmy do Rosji, aby uniknąć sprawdzania bagaży, powiedział nam: „Ja porozmawiam z urzędnikiem, wy w milczeniu odmawiajcie różaniec”. Przejeżdżając przez Syberię, Mandżurię, Koreę również w intencji tych krajów ofiarowaliśmy wspólną modlitwę różańcową. W Furan265 gdy wsiedliśmy na japoński okręt, gdy opuszczaliśmy port, nabożnie odmawialiśmy różaniec. Przypominam też sobie, że kilka godzin później, gdy z okrętu jeszcze słabo, ale już, zaczęła być widoczna japońska wyspa, również odmawialiśmy różaniec.

W Shimonoseki27 przesiedliśmy się do nocnego pociągu i gdy następnego ranka za oknem rozjaśniło się, my, młodzi, z radością oglądaliśmy japoński krajobraz, ale Błogosławiony, dla uproszenia błogosławieństwa Matki Bożej dla naszej pracy w Japonii, oglądanie krajobrazu poświęcił odmawianiu różańca.

W ciągu sześciu lat spędzonych z Błogosławionym w Japonii słyszałem na temat różańca wiele dobrych rad, ale, jak już to wcześniej wyraziłem, dzięki temu, że różańcową gorliwość Ojca miałem przed oczyma każdego dnia, dzisiaj też z różańcem się nie rozstaję.

Jakże jestem bardzo szczęśliwy z otrzymanego os bł. Maksymiliana pouczenia o miłości do różańca. Myślę, ze za tę wielką łaskę, przez wstawiennictwo Matki Bożej, będę dziękował Bogu na wieki.

o. Mieczysław Maria Mirochna OFMConv

(artykuł z „Ai” nr 63, 1974 r., str. 18-20)