MĘCZENNIK MIŁOŚCI – SZTUKA SCENICZNA O ŚW. MAKSYMILIANIE KOLBE

autor: Elżbieta Kazienko

Postacie: Narrator, św. Maksymilian Kolbe

Św. Maksymilian Kolbe:

Jam Męczennik Polski z Oświęcimia, który nie bał się cierpienia,
bo wiedziałem, że Matka z Nieba
będzie mnie wspomagać w tym wielkim boju dusz.

Narrator:

Rajmund jako dziecko otrzymał dwie korony (białą i czerwoną)
z rąk Matki Bożej nazywaną przez niego odtąd Niepokalaną.
Wstąpił do Seminarium i myślał, jak tu zdobyć świat dla Chrystusa przez Niepokalaną.
Uczył się pilnie, marzył o Misjach w dalekich krajach,
lecz najpierw w Polsce chciał wszystkich ludzi przybliżyć do Boga.
Założył RYCERSTWO NIEPOKALANEJ, będąc w Rzymie na studiach,
bo widział, co się dzieje,
jak szatan szaleje i triumfalnie się śmieje.
Nie czekał, aż ktoś zrobi to za Niego,
szybko przyłożył się do tego,
by przez to cześć Jej oddawano
i każdy mógł żyć według Jej planów.
To najkrótsza do Nieba droga:
przez Maryję dojść do Boga.

Św. Maksymilian Kolbe:

Nie wybierałem Koron,
gdyż mi je Maryja przyniosła,
od razu obie przyjąłem,
bo to z Rąk mojej Królowej.
Ona wiedziała, że przyjmę je obie
i jak wiele z Jej pomocą zrobię.

Narrator:

Wyjechał Maksymilian na Misje do Japonii.
Dlaczego ten kraj? To tajemnica.
Może z Maryją rozmawiał o tym.
Założył „Rycerstwo”, drukarnię i, co najważniejsze, dostawał na to pozwolenie.
Dzieła były dobre, bo tchnęły Duchem Bożym,
nawet sam cesarz japoński był zadowolony.

Św. Maksymilian Kolbe:

Jak zawsze początki były trudne,
wszystkie sprawy oddawałem Maryi Niepokalanej,
a Ona sprawiała takie cuda,
o które nawet Jej nie podejrzewałem.

Narrator:

Wybrał się więc w dalekie kraje,
by właśnie w Japonii zdobywać dusze dla Maryi Niepokalanej.
I to Mu się udało,
założył nawet Japoński Niepokalanów,
lecz musiał wracać do Polski (bo zdrowie nie pozwalało),
gdzie założył liczne dzieła Boże,
aby bez niego nie podupadło,
aby się rozwijało.

Św. Maksymilian Kolbe:

Na początku, gdy nic jeszcze nie istniało,
dostałem od księcia Druckiego – Lubeckiego pole,
spory majątek w Teresinie pod Warszawą,
pod budowę Wydawnictwa i klasztoru.
Wyglądało to na sprawę Bożą.
Modlitwy nasze zostały wysłuchane
oraz pomyślnie wszystko załatwione.
Był rok 1927, na pustym jeszcze polu postawiłem
i uroczyście poświęciłem
figurę Niepokalanej,
aby Ona tu odtąd rządziła i nie pozwoliła usunąć się nikomu,
bo to miejsce obrała
i przeznaczyła na szerzenie Jej czci i zdobywanie dusz dla Niej.

Narrator:

Gdy przystąpili bracia do pracy
i zaczęli stawiać pierwsze baraki,
pracowali od świtu do nocy, głodowali, marzli, niedosypiali,
ale dobrzy ludzie o nich dbali.
W tym czasie przeprowadzkę z Godna robili,
by pierwsze wydawnictwo, które tam założone zostało,
u stóp Niepokalanej się rozwijało.
Wszelkie trudności i cierpienia przezwyciężali,
bo Niepokalanej się oddawali.
Spieszyli się z pracą,
by 8 grudnia poświęcić klasztor.
Jacy zdumieni byli odwiedzający i goście,
gdy przybyli i zobaczyli:
maszyny, drukarnię i ubogą drewnianą kaplicę,
gdzie Msze Święte odprawiano,
mówili: to wprost nie do wiary,
że w tak krótkim czasie im się to udało zrobić.

Św. Maksymilian Kolbe:

Ja modliłem się i wszystkie sprawy oddawałem Niepokalanej.
Msze święte odprawiałem
dziękczynne i błagalne,
wszystko się udawało,
bo z całego serca zawierzałem.

Narrator:

Zapał, radość i gorliwość w tworzeniu zagrody dla Matki Bożej,
otrzymywali bracia od Ojca Maksymiliana,
który najpokorniejszy z nich uważał się tylko za narzędzie w Jej rękach.
Gdy maszyny drukarskie stanęły w nowym miejscu i gdy ruszyły,
zaczęły śpiewać pieśń dla Niepokalanej, bo Ona tu teraz rządziła,
pomimo że trudności prawne i techniczne trzeba było pokonywać.
Jako Gwardian wiedział do kogo miał się z tym uciekać.
Już w styczniu zaczął drukować kolejny numer „Rycerza Niepokalanej”,
ale każdy krok musiał być zatwierdzony przez władze.

Św. Maksymilian Kolbe:

Oprócz drukarni, introligatorni i administracji
zorganizowałem wysyłkę figurek Niepokalanej, medalików,
różańców i innych przedmiotów Jej świętego kultu.
Założyłem dział gospodarczy: warsztat krawiecki, szewski i ogród.
Planowałem własne lotnisko i radiostację,
wszystko z myślą o Niepokalanej,
by jak najwięcej ludzi Ją poznało, do Niej wróciło i Ją pokochało.
Przez Nią do Jej Syna Chrystusa, do Nieba najkrótsza droga prowadzi.
Lecz zdrowie mi nie pozwalało,
bo miałem tylko jedno płuco,
a miałem wypełnić wolę Bożą i wyjechać na Misje do Azji,
by tam ludzie mogli poznać dobroć Bożą.
To mi się udało, za co Maryi Niepokalanej serdecznie dziękuję.
Założyłem w Japonii Ogród dla Niej
i zacząłem „Rycerza Japońskiego” wydawać.
Nie przejmowałem się materialnymi sprawami,
spełniałem tylko Jej Wolę. Nie wątpiłem.
Wszystkie sprawy w modlitwach oddawałem Niebieskiej Królowej,
a Ona starała się w tym czasie o wszystko.

Narrator:

I tak oto Ojciec Maksymilian wypełniał Wolę Bożą,
nie martwiąc się wcale o to, jak dalsze losy się potoczą,
bo wszystkie sprawy były w rękach Niebieskiej Królowej.
Nie było łatwo uczyć się języka,
ale bracia musieli bardzo szybko to pokonywać.
W międzyczasie załatwiali różne formalności, wyrabiali wizy
i wreszcie zakupili bilety na okręt.
W podróż udali się w zimie 26 lutego 1930 r.
Zostali pobłogosławieni i pożegnani przez Nuncjusza Apostolskiego.
Wsiedli na pociąg w Warszawie,
po drodze zwiedzili różne kraje,
z Marsylii wyruszyli statkiem na Misje.

Św. Maksymilian Kolbe: (w czasie podróży morskiej)

Postawiłem figurkę Matki Bożej w kajucie
i zorganizowałem życie, jak w klasztorze
na wzór naszego polskiego w Niepokalanowie.

Narrator:

Codziennie rano była Msza Święta, rozmyślanie,
wspólna modlitwa i śniadanie,
lekcje języków i wykłady o prawdach wiary.
W podróży był z nimi brat Zenon Żebrowski,
który został w Japonii do końca swojego życia,
przeżywszy zrzut bomby atomowej
w czasie II wojny na Hiroszimę i Nagasaki.
Ojciec Maksymilian był spokojny,
wszystkie sprawy powierzał Niepokalanej,
odmawiając na pokładzie statku Święty Różaniec.
Płynąc, mijali kraje Bliskiego Wschodu,
widzieli Górę Synaj, na której Pan przemawiał do Mojżesza.
Zatrzymali się w Abisynii u ojców kapucynów,
którzy przyjęli ich serdecznie,
opowiadając o warunkach pracy na swoich misjach.
Następnie przez Ocean Spokojny dotarli do Indii.
Był bardzo gorący dzień 19 marca,
gdy zawinęli do portu w Kolombo,
gdzie kilka dni gościli u miejscowego arcybiskupa.
Ojciec Maksymilian zaczął marzyć o pracy wydawniczej w tym pięknym kraju.
Modlił się z braćmi o nawrócenie Indii
i chciał tu kiedyś wrócić, żeby założyć placówkę misyjną.

Św. Maksymilian Kolbe:

Gdy przybyliśmy do Chin,
nie mieliśmy nic więcej,
tylko podręczne walizki.
Niepokalana sprawiła cud,
przysłała chińskiego katolika,
który zabrał nas na miejsce.
Był to człowiek majętny,
który chciał nam oddać szkołę i zarząd w duchu katolickim.
Obiecał za to zbudować klasztor,
oddać wyposażoną drukarnię i wydawnictwo.
Miejscowy biskup tylko formalnie ze mną rozmawiał,
myślałem, że sprawa jest przegrana,
w końcu pozwolił na założenie placówki.
Oto, jak Matka Niepokalana działa!

Narrator:

Rozdzielił się Ojciec Maksymilian z braćmi,
jednych zostawił w Chinach,
a z pozostałymi wyjechał do Japonii.

Św. Maksymilian Kolbe:

Po przybyciu do Japonii, żyliśmy ubogo,
łóżek nie było, spaliśmy na podłodze,
ale byliśmy zadowoleni i uśmiechnięci,
bo spotkaliśmy życzliwych ludzi,
którzy wzruszeni byli naszym ubóstwem,
wspomagając nas ryżem.
Mówiłem braciom, jak Niepokalana opiekuje się swoim dziełem:
żeby „Rycerz po japońsku” został wydany,
przysłała nam nauczyciela japońskiego,
by pomagał w tłumaczeniu.
Oddałem wszystko Niepokalanej,
niech czyni to, co Jej się podoba.

Narrator:

Był rok 1930, gdy w wigilię Niepokalanego Poczęcia
ojciec Maksymilian otrzymał telegram o śmierci swojego brata, ojca Alfonsa,
który był przełożonym Niepokalanowa
i redaktorem polskiego „Rycerza Niepokalanej”.
Zaczął modlić się z braćmi za jego duszę,
ogarnięty miłością i pokojem,
poddał się woli Bożej.

Św. Maksymilian Kolbe:

W Japonii zacząłem myśleć o budowie klasztoru,
kaplicy, drukarni i małego seminarium.
Miałem wielkie plany i żadnych środków,
le nie bałem się, szedłem na przekór wszelkim przeciwnościom.

Narrator:

Bracia upadali ze zmęczenia,
znosili dole i niedole.
Modlili się do Niepokalanej razem ze swoim gwardianem,
a Ona zaradzała ich potrzebom,
przysyłając dobrych ludzi
wzruszonych ubóstwem zakonników.

Św. Maksymilian Kolbe:

Zakupiłem teren na zboczu góry
i nazwałem: „Mugenzai no Sono”-
co znaczy: „Ogród Niepokalanej”.
Niepokalana to miejsce wybrała,
żeby tutaj królowała.
Zostało ono później cudownie ocalone,
podczas gdy Nagasaki było bombą atomową zniszczone.

Narrator:

Lecz ojciec Maksymilian czuł się coraz słabszy,
ponieważ żył o jednym płucu,
które też dawało mu się we znaki.
Oswoił się z myślą o śmierci, ale nie umierał.
Nie przejmował się orzeczeniem lekarza.
Jak żył i pracował? – to zagadka dla medycyny.
Niepokalana wszystko wiedziała,
bo nim cudownie kierowała
i w opiece swojej miała.

Św. Maksymilian Kolbe:

Każdą sprawę i trudności w kaplicy wymadlałem
i pokonywałem.
Marzyłem w dzieciństwie o koronie męczeńskiej
i zdobywałem ją cierpliwie, codziennie,
aż z tej ofiary wyrosło wielkie dzieło Matki Niepokalanej.
CEL: RATUNEK I ZBAWIENIE DLA DUSZ POD JEJ SZTANDAREM!

Narrator:

Ojciec Maksymilian, choć chory i słaby,
chciał cały świat zdobyć dla Niepokalanej.
Już myślał o Indiach i Chinach,
gdzie udał się, bo zamarzył mu się Indyjski Niepokalanów.

Św. Maksymilian Kolbe:

Odmawiałem w tej intencji różaniec
i oddałem sprawę w Ręce Niepokalanej.
Gdy załatwiłem wszystko,
wróciłem zadowolony do „Mugenzai no Sono”.

Narrator:

Na trzy lata przed II wojną światową,
o. Maksymilian wrócił do Polski.
Cieszył się z tego, co zastał,
że dzieło Maryi się rozrasta:
z Rycerza Niepokalanej i Małego Dziennika,
których nakład się powiększał,
i z pracy w różnych działach wydawnictwa.
Niepokalanów się rozwijał,
a założyciela wybrano ponownie na gwardiana.
Zmęczony, wycieńczony,
ale w pracy innym nie ustępuje,
lecz spieszy się z zamiarem założenia radiostacji.

Św. Maksymilian Kolbe:

Tak wszystko na Chwałę Boga i Niepokalanej,
by Jej Dzieło się jak najdoskonalej i jak najprędzej rozwijało,
by jak najwięcej dusz ludzkich wróciło do Boga,
bo celem jest szerzenie Jej czci!
Uczyłem braci o wierności, o życiu nadprzyrodzonym,
by znosili krzyże i cierpienia oraz wszelkie niedogodności,
żeby tylko Wola Matki Niepokalanej się spełniała.

Narrator:

O. Maksymilian, pomimo rozwijającej się choroby i grożącej wojny,
nosił w sercu pragnienie Męczeństwa,
czuł, że zbliża się coraz bardziej do niego.
Wyczerpany pracą w Niepokalanowie,
zalecano mu latem odpoczynek w Zakopanem
na łonie górskiej przyrody.
1 września niemiecka armia wdarła się brutalnie w granice Polski.
Nadeszła wojna. Zaczęły się naloty i bombardowania.

Św. Maksymilian Kolbe:

Czasy przyszły straszne.
Z ufnością i spokojem oddawaliśmy się w opiekę Matki Niepokalanej.
Niemcy zrabowali maszyny drukarskie,
porozbijali krzyże i figurki Matki Bożej,
zdemolowali działy wydawnicze.
Zdecydowałem, że będziemy dla Niepokalanej inaczej służyć.
Założyłem warsztaty i bracia pomagali okolicznej ludności,
wysiedleńcom oraz Żydom.

Narrator:

Powiedział braciom, że gdyby go zabrakło,
aby zachowywali ubóstwo i posłuszeństwo,
oraz że chciałby być starty na proch
dla sprawy Niepokalanej i sprawy Bożej.
Więc czas tej ofiary się zbliżał,
gdy nadszedł dzień 17 lutego 1941 roku.

Św. Maksymilian Kolbe:

Zostałem aresztowany przez gestapowców
i wraz z kilkoma ojcami zawieziony na Pawiak do Warszawy.
Tam pomimo tortur odniosłem zwycięstwo,
bo nie zaparłem się Boga i wiarę wyznałem szczerze.

Narrator:

Apostołował i roztaczał opiekę duchową nad bitymi więźniami,
dodawał ducha, spowiadał, pocieszał i modlił się razem z nimi,
mówiąc im o Niepokalanej.
Pod koniec maja został wywieziony do Oświęcimia,
dostając numer 16670,
był bity, kopany i do ciężkiej pracy zmuszany.
Żadne prawa człowieka tam nie istniały.

Św. Maksymilian Kolbe:

Wiedziałem, że już żywy z obozu nie wrócę,
dokonywała się moja męczeńska agonia,
która miała być ukoronowana koroną chwały.

Narrator:

Spowiadał, nauczał, pocieszał i przyciskał do serca,
nawet Niemcy mówili, że to jest ksiądz niezwykły.
Gdy uciekł jeden z więźniów,
na śmierć za niego wybrano innych dziesięciu.
Spowiadali się u ojca Maksymiliana
i pocieszał ich, by się nie bali,
bo w Niebie czeka na nich Matka Niepokalana.

Św. Maksymilian Kolbe:

Gdy na apelu wystąpiłem z szeregu,
by pójść za ojca rodziny na śmierć do bunkra głodowego,
wiedziałem, że Niepokalana przyjdzie po mnie
w wigilię Wielkiego Święta Wniebowzięcia Swojego
i tak się stało, bo Ją zobaczyłem przed sobą.
Niech chwała będzie Jej za to!
Wolę do końca wypełniłem, posłuszny Jej byłem.
Niebo otrzymałem i świętym zostałem.
Nawet się tego nie spodziewałem,
że kościół wyniesie mnie tak wysoko,
bo na proch chciałem być starty dla Niepokalanej,
a Ona ukoronowała mnie niebiańską i chwalebną koroną.

Narrator:

Ideą tego wielkiego misjonarza było:
„Zdobyć cały świat dla Chrystusa przez Niepokalaną”.

Beatyfikacja o. Maksymiliana odbyła się 17 października 1971 r. w Rzymie.
Kanonizacja bł. o. Maksymiliana: 10 października 1982 r. w Rzymie.

„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.

J 15,13

„Cenna jest w oczach Pańskich, śmierć Jego świętych.

Ps 116,15

„Tylko miłość jest twórcza”.

św. Maksymilian Kolbe

„Przez ręce Niepokalanej wszystkie łaski z Najświętszego Serca Jezusowego na nas spływają”.

św. Maksymilian Kolbe